Wielu ludziom, nie tylko młodym, zależy na zniesieniu zakazu spożywania
alkoholu w miejscach publicznych. Argumentów jest wiele, począwszy od tego,
że w większości państw Europy Zachodniej, do których często aspirujemy, takie
regulacje nie funkcjonują, skończywszy na tym, iż jest do dobry pomysł na
spędzenie wolnego czasu ze znajomymi. Wiele inicjatyw wychodzi naprzeciw
oczekiwaniom niezadowolonych obywateli, którzy czują się ograniczani przez
państwo. Jedną z nich był happening pt. „Wolny
browar”, zorganizowany 29 czerwca 2013 roku w Radomiu.
Organizatorzy akcji, Sekcja młodzieżowa Kongresu Nowej Prawicy w
Radomiu, chcieli tym samym zaprotestować przeciwko
wystawianiu mandatów za picie alkoholu w parkach, na ulicach bądź na skwerach.
Jedynym warunkiem wzięcia udziału w zgromadzeniu było zabranie ze sobą
butelki/puszki piwa (zamkniętej, rzecz jasna). Protest mieszkańców Radomia (i
nie tylko) był także związany z planami unijnych urzędników, którzy chcą
wprowadzenie przepisów zakazujących sprzedaży alkoholu w centrach miast po 22.
W społeczeństwie panuje
powszechne przekonanie, że osoby pijące pod chmurką są agresywne, wulgarne i
zostawiają po sobie mnóstwo śmieci. Nikt jednak nie zwraca uwagi na ludzi,
którzy wytaczają się z pubów i klubów, aby następnie zacząć awanturować się z
przechodniami. Na przykładzie Radomia można stwierdzić, że kolejne zakazy nie
są dobrym kierunkiem myślenia. W przypadku picia alkoholu, niezależnie od tego,
czy pod chmurką, czy w barze, lepszym rozwiązaniem byłoby propagowanie
kulturalnego spożycia, aniżeli karanie mandatami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz